+enc
europejska sieć wspólnot chrześcijańskich
Bratysława 2003
Chcę wam powiedzieć dzisiaj, co mi się podoba w was.
Byłem w wielu miejscach. I już powiedziałem to dzisiaj wieczorem: Pan Bóg bardzo mocno działa wśród was. Ale nie przypominam sobie, żebym był w grupie ludzi, którzy są tak głodni Boga. I tak głodni, żeby uczyć się tego i wzrastać.
Słyszę jak wasze serca wołają, że chcecie nauczyć się być liderami. Nie jakimś tam rodzajem lidera. Chcecie być liderami zgodnie z Bożym Sercem. Jestem pod wrażeniem tego. Nie chcemy was zawieść. Chcę odjechać stąd tak pusty, jak tylko to możliwe. Wlać w was wszystko to, co mam.
Jesteście tego warci. Myślę, że Pan Bóg uczyni was tymi ludźmi, którymi prosicie, aby was uczynił.
Mając to w pamięci, chcę powiedzieć wam o mocy lidera-sługi. Chcę mówić wam o mocy służącego przywództwa. Myślę, że takie służebne przywództwo jest jedyną formą siły, która może przemienić nasz świat. Wiemy, że nienawiść za nienawiść nic nie zmienia.
W dwunastym rozdziale Listu do Rzymian (przy końcu) powiedziane jest: nie dajcie się zwyciężyć złu, ale przezwyciężajcie zło dobrem.
Możemy popatrzeć na Irak, na różne miejsca na ziemi, gdzie rzeczy źle się mają. Ale odpowiedzią na to wszystko jest coraz więcej nienawiści. Nie może być odpowiedzią zło za zło. Ale teraz jest czas, jest taki moment, że chrześcijanie muszą wyjść do przodu i być Jego ludem. Do tego nas powołał Jezus. Tak bardzo od 11 września czuję, że jest to chwila dla chrześcijan, żeby poszli do przodu. I osiągniemy to właśnie poprzez nowy rodzaj przywództwa. Myślę, że stare style przywództwa nie prowadziły do sukcesu. Taki styl przywództwa - siły, przymusu - zawiodły. One zawiodły w całym świecie. W każdy możliwy sposób zawiodły.
Jaki jest w takim razie inny sposób? Jest to sposób przywódcy-sługi. Ale chyba nie jestem pewien, czy wiemy, co to znaczy. Dlaczego? Bo bardzo niewiele jest takich przywódców, którzy działają w taki sposób. Większość liderów - naszych wzorów - działa w stary sposób. Ja czuję, że potrzebujemy nowego sposobu. Czy wy też? Ilu tak myśli? Myślę, że tym nowym sposobem jest właśnie służebne przywództwo. Myślę, że tylko przywódcy, którzy służą powinni służyć jako przywódcy. Jeżeli nie rozumiecie służby, nie rozumiecie też przywództwa.
Chcę pokazać kontrast między tymi stylami. Styl siły i styl sługi. Szefowie naprzeciwko sług.
Jak przewodzą szefowie? Posługują się władzą. Edykty, nakazy, oczekują, że będzie się ich słuchać i będzie się im służyć. I wyzyskują swoją władzę, żeby siebie samego wynieść. Jezus o tym coś powiedział. Powiedział: królowie pogan uwielbiają wysokie miejsca, uwielbiają władać nad innymi, ale nie tak będzie z wami.
Jeśli ktoś chce być większy w moim królestwie, musi być sługą wszystkich. W moim królestwie pierwszy będzie ostatnim, a ostatni pierwszym. Nie jestem pewien, czy Go wysłuchaliśmy. Taki przywódca służebny jest całkowicie różny. Oni dają innym władzę. Przekazują innym autorytet. Oni są wzorami posłuszeństwa i służby. I tacy słudzy-wodzowie wynoszą innych, nie siebie.
Jednym z pytań jest: w jaki sposób mogę pokazywać posłuszeństwo — no właśnie dlatego, że jesteś pod innym liderem. Lider-sługa nie tylko wykonuje władzę, ale jest podległy władzy. Pojawia się pytanie: czy tacy przywódcy — słudzy są w ogóle na pierwszym miejscu? Czy mogą oni pociągać ludzi do odpowiedzialności, czy w jakikolwiek sposób sprawują władzę? Odpowiedź jest: oczywiście, że tak. Ale robią to z innego powodu i z innych motywacji niż szefowie.
Typowy szef posługuje się władzą dla wojny, przymusu. Szef-sługa raczej posługuje się władzą miłości, siłą miłości, żeby sprawować swoją władzę. Jest jeszcze jeden problem. Czasami działania tych liderów-szefów i tych liderów-sług wyglądają podobnie. Jedni i drudzy czasem wydają rozkazy, czasem poprawiają jakieś błędy, muszą podejmować trudne decyzje, ale ich duch jest inny, ich motywacja jest inna. To, dlaczego oni to robią jest czymś innym.
Jezus jest waszym modelem w każdy sposób. Jezus był przywódcą-sługą. On służył swoim uczniom. Zanim poszedł na krzyż - umył im nogi. Syn Boży! Syn Boży umywa nogi ludziom - brudne nogi! Jezus mówi: zrobiłem to, żeby dać wam przykład jak macie się traktować nawzajem. Łatwo by było powiedzieć po tym, jak Jezus umył nogi uczniom, że teraz my mamy myć nogi Jezusowi. Piotr pewnie brał już wiadro i chciał myć pewnie nogi Jezusa. A Jezus mówi: "ja nie chcę, żebyście myli moje nogi, ale żebyście sobie nawzajem myli nogi, tak jak ja wam. Wiecie, dlaczego to zrobiłem? Chciałem pokazać jak to robić."
Czasem my niejako "wyrastamy" z posługi. Jesteśmy za dobrzy, żeby robić jakiś rodzaj pracy. Czasem mamy ochotę służyć dopóty, dopóki nie staniemy się liderem.
Ale taki wódz-sługa nigdy nie przestaje umywać nóg. Nigdy z tego nie możemy wyrosnąć. Największy przywódca, jaki kiedykolwiek żył - brał narzędzia do mycia i umył nogi jedenastu uczniom i jednemu zdrajcy.
Wiecie, co się wtedy stało? Świat się wtedy przemienił - ponieważ Jezus pokazał nam siłę wodza-sługi.
Jeśli nie umiecie, albo nie chcecie myć nóg, jeśli odrzucacie taki "ręcznikowy" model służenia, to co wam zostanie? Zostanie wam tylko ten stary model dominacji, siły, władzy. I wtedy nie idziemy za wzorem Jezusa Chrystusa. Idziemy za wzorem Juliusza Cezara, Aleksandra Wielkiego, Napoleona, carów, Hitlera, czy jeszcze kogoś innego. Już mamy tego dość.
Ale też jest jeszcze druga strona, że Jezus był takim sługą-wodzem, ale też przewodził. Naprawdę umył nogi uczniom, ale nie wyglądało to tak, że wstawał rano i mówił: "to co teraz będziemy robić, na co macie ochotę?" Rozumiecie, o co chodzi? "No co byście dzisiaj zrobili? Na co macie ochotę? Pouczymy ludzi, czy co? Tak, teraz podzielmy się na grupy dwóch osób, no i powiedzcie, jakie macie najlepsze pomysły na to, co dzisiaj będziemy robić". Czasem nam się wydaje, że właśnie tak powinni postępować demokratyczni przywódcy.
Jezus jednak przewodził im, czyli było to prawdziwe przywództwo. Ale kochał ich i służył im. I jednocześnie przewodził. I my powiniśmy czynić tak samo.
Niektórzy powiedzą: no jak mogę przewodzić, jeżeli nie mam władzy? Powiem uczciwie: Jeżeli zadajecie takie pytanie, czegoś nie zrozumieliście: służba jest władzą. Czyli takiego pytania w ogóle nie można zadawać.
Służenie to jest władza. Ale ty nie sprawujesz władzy, tylko ta władza (moc) jest w tobie i nad tobą [po angielsku "power" to moc lub władza].
Chcecie jeszcze coś wiedzieć? Przywódcy-słudzy, okazuje się czasem, że są przybijani do krzyża. Największy przywódca —sługa wszystkich czasów znalazł się na krzyżu przybity. Ale nawet taki ukrzyżowany sługa-pan może wygrać. I z tego powodu właśnie przemienia się świat wokół nas. Dlaczego nie możemy zaufać jego sposobowi? Czemu nie ufamy?
Proponuję, żebyśmy wreszcie dali możność, aby był realizowany sposób Jezusa.
Chcę wam podać cechy charakterystyczne, w jaki sposób być Jego przywódcą-sługą. Posłuchajcie: Jego przywódcą-sługą. Jeśli przewodzicie wspólnocie, małej grupie, to nie jesteście sługą, który służy sam sobie, albo wspólnocie, ale jesteście sługą Jezusa dla tej wspólnoty. Reprezentujecie Go. To jest coś ogromnego. Rozumiecie to? To nie jest po prostu służba wspólnocie. Przedstawiacie sobą Chrystusa, ponieważ służycie wspólnocie dla Niego. To jest bardzo ważne.
Jest teraz czas, żebyście nie oglądali się na innych, ale żebyście sami siebie zbadali - czy tak postępujecie.
Po pierwsze.
Sługa oddał swoje prawo kontrolowania innych ludzi. Zrzekł się tego prawa. Porzuci to prawo do kontrolowania. Możecie tylko służyć ludziom, ale nie możecie kontrolować ludźi, okoliczności, zdarzeń. Nie jest to łatwe. Mamy taką naturę: chcemy zawsze trzymać wszystko w ręku. Ale przywódca-sługa mówi — to nie jest mój sposób.
Druga cecha.
On widzi tę służbę jako cel, a nie jako środek. Czyli nie można myśleć, że chcę władzy, a służba jest tylko sposobem, aby osiągnąć tą władzę. To jest manipulacja. Służę, ale tylko po to, aby mieć władzę i kontrolę nad innymi... Albo służę ludziom, aby byli mi wdzięczni, aby stali się moimi uczniami... To też jest manipulacja. Ja wam będę służyć, ale wy jesteście mi winni. To jest manipulacja. Prawdziwe służenie jest bowiem celem ostatecznym. Samym w sobie. Po prostu służycie dlatego, żeby służyć. Kochacie ludzi niezależnie czy idą za wami, czy nie. Nawet jeśli nikt nie daje wam odzewu, nikt wam nie odpowiada, to też służysz. Jak nikt nie chce iść za wami, to też służycie. Jeśli nikt nie okazuje wam wdzięczności, to też służysz. Tak właśnie postępują wodzowie-słudzy.
Czytałem opowieść o jednym z moich bohaterów, którzy byli takimi wodzami-sługami. Znacie ją: Matka Teresa. W mojej opinii jest to największy taki wódz-sługa, którego tylko znałem, czy o których słyszałem w swoim życiu. Czytałem jej historię. Była taką kobieta, która uczyła w wyższych klasach gimnazjum w Kalkucie. Kiedy wychodziła na ulice Kalkuty widziała ludzi, którzy są trędowaci, którzy nie mają żadnej opieki medycznej. Poczuła, że Pan Bóg wzywa ją z tego świata klasy średniej i bezpieczeństwa jej klasztoru na ulice pełne tych trędowatych w Kalkucie. I w ciągu następnych lat jej Misjonarki miłości dotarły do 150 tys. trędowatych. I to właśnie zrobiła ze swoim życiem. Czy ktoś, kto żyje jak Matka Teresa ma władzę? Władzę, która polega na tym, że zmienia świat.
Przytoczę jeszcze inną opowieść. Gdy Matka Teresa przyjechała na sesję ONZ do Nowego Jorku, poszła do więzienia federalnego odwiedziła czterech więźniów, którzy umierali na AIDS. I oni przypomnieli jej tych, którzy umierali na trąd w Kalkucie. Kiedy wyszła z więzienia powiedziała: chcę porozmawiać z burmistrzem Nowego Jorku. Zadzwoniła więc do niego, do burmistrza Nowego Jorku i powiedziała: chcę, żeby Pan pomógł mi ustanowić centrum chorych na AIDS przebywających w więzieniach w Nowym Jorku. A on odwiesił słuchawkę? Nie, nie zrobił tego! Powiedział: musisz porozmawiać z gubernatorem. Zadzwonił do gubernatora, a gubernator do Matki Teresy. I ten powiedział Matce Teresie: dam ci możliwość dostępu do wszystkich 43 chorych na AIDS, którzy teraz są w naszych więzieniach. Ona powiedziała: wystarczy mi, że zacznę od czterech. A potem jeszcze dodała: już mam w myślach pewien budynek dla tego centrum chorych na AIDS i chciałabym, żeby stan Nowy Jork mógł za to płacić. A gubernator mówi: dobrze. I wydał zgodę na taki budynek za setki tysięcy dolarów w jednej chwili. Ona mówi: jeszcze nie skończyłam. I dodała: potrzebuję pozwolenie na to do środy, żeby móc to zacząć. W poniedziałek dzwoni, a do środy potrzebuje zezwolenie...
I w ten sposób założyła centrum dla chorych na AIDS. Jest to właśnie moc wodza-sługi. Niespełna 50-kilogramowa zakonnica z siłą buldożera. Siła tej kobiety polega na tym, że wiedziała jak służyć. Czemu nie spróbować? I zobaczymy, co się może stać.
Trzecią cechą jest nie chce przyjmować z powrotem tego, co dał. Jest to ktoś, kto nie ma potrzeby bycia wodzem. To nie jest taki, którzy mówi: "wybierz mnie, wybierz mnie, ja chcę, ja chcę."
Przeważnie właśnie nie tak postępuje przywódca-sługa. Apostołowie wcale się nie zapisali do podróżnej szkoły uczniów Jezusa. Prawdziwy sługa-wódz zazwyczaj wcale nie ma pragnienia, żeby przewodzić. Czują, że jest to pewna presja, nacisk Ducha Świętego w nich. Czują pewną presję okoliczności, które wymagają od nich tego, żeby wyjść przed szereg, i coś zrobić. Ktoś powiedział, że człowiek, który ma ambicje przewodzenia, jest zdyskwalifikowany jako lider już od samego początku. Ale zawsze jest dobrze mieć ambicję służyć. Jeśli służąc staniecie się liderem, to niech tak będzie.
Czwarta cecha.
Takich liderów-sługi można odnaleźć w najbardziej niezwykłych miejscach.
Szefów się znajduje w "szefowatych" miejscach. W miłych biurach, w miejscach, które się kojarzą z władzą. Natomiast wodzów-sługi znajduje się w takich miejscach, gdzie raczej się nie spodziewamy, że znajdziemy jakiegoś przywódcę. Można ich znaleźć takich, którzy sprzątają śmieci, ustawiają krzesła, sprzątają toalety, czy pomagają niekochanym ludziom. Albo chociaż są zmęczeni po spotkaniu, to zostają, aby wysłuchiwać problemów ludzi. Po prostu odkryjecie, że oni służą, służą, ciągle służą. I właśnie w ten sposób w naszej wspólnocie znajdujemy liderów; szukamy tych, którzy służą i służą. Nie w ten sposób, że się proszą o władzę.
Piąta cecha.
Jest to coś bardzo ważnego. Oni zasługują (zarabiają) na to, żeby ludzie za nimi szli. Nikt sam automatycznie nie zasługuje na to, żeby inni szli za nim. Na to trzeba zasłużyć poprzez służenie ludziom.
To wymaga czasu. Jednym ze sposobów zasłużenie na prawo do prowadzenia wygląda jest to, że inni widzą jak ty jesteś posłuszny. Że ty sam byłeś uczniem kogoś, że szedłeś za kimś. Powiem tak: Jeżeli nie umiecie iść za kimś , to też nie będziecie dobrym przywódcą. A na pewno nie takim przywódca-sługą.
Szefowie nigdy nie są dobrymi uczniami. A wodzowie-słudzy są dobrymi uczniami. I nawet jako lider, to też powinieneś iść za kimś. Prowadząc innych, powinieneś iść za kimś. Im więcej masz uczniów, im więcej masz władzy, to tym bardziej powinieneś się podporządkować wyższej władzy.
Piąta zasada. Tacy przywódcy są przykładem pokory. D.L. Muddy powiedział: "Bóg nigdy nie odsyła kogoś, Bóg nie odrzuca od siebie nikogo, nikogo, wyjątkiem tych, którzy są pełni siebie". Bóg nie może ścierpieć ludzi, którzy uważają, że zjedli wszystkie rozumy. Wódz-sługa nigdy nie szuka pierwszego, ale ostatniego miejsca. Szuka zawsze miotły. Szuka zawsze sposobu, w jakim może pomagać innym i nie wyrasta z tego.
Jest taka historia o Gandhim, która kiedyś zwróciła moją uwagę. Gandhi bardzo chciał się całkowicie zidentyfikować się z tymi ludźmi ubogimi , którym służył. Mówili, że kiedy podróżował pociągami, zawsze podróżował III klasą. To znaczy, że jechał razem z bydłem, że było tam gorąco, brudno, śmierdząco. I ktoś go zapytał: "czemu ty jeździsz III klasą?" A on powiedział: "dlatego, że nie ma IV klasy".
To mi się spodobało. Tak właśnie nauczałby Jezus. Dlaczego musisz być pierwszym? Odsuń się, bądź ostatnim. I takie jest wyzwanie Boże dla waszego życia. I w tym tkwi moc przemiany świata. Jeśli ktoś w jakiś sposób, jeżeli nowa generacja liderów odrzuci to przywództwo władcze, i zaakceptuje takie przywództwo z ręcznikiem w ręku, to będzie to właśnie sposób Pana Jezusa Chrystusa. I to powinien też być nasz sposób. I to działa. To jest wasz sposób, to jest mój sposób.
Ojcze modlę się, proszę żebyś nas powołał do tego. Proszę cię, złam ten stary model władzy, żeby nie był naszym modelem. Proszę cię Panie, uwolnij nas, żebyśmy byli przywódcami-służącymi. Wszystko, co do tej pory widzieliśmy, to jest ten niedobry system, ten zły system. Proszę cię Panie, żebyś dał nam pionierów w tym nowym modelu. Którzy będą umieli wybierać ostatnie miejsce. I żebyśmy wybrali Twój sposób, Panie, żebyś pokazał nam, w jaki sposób to robić. Proszę cię, żebyś nas upokorzył, żebyśmy byli wystarczająco mali, żebyś mógł to zrobić.
Proszę o odwagę dla nas. Żeby iść przeciwko prądowi, przeciwko temu jak dotąd było sprawowane przywództwo. W imię Jezusa. Amen.
[przerwa]
Tłum. Maciej Górnicki (Gliwice)
Rick Olmstead jest pastorem Ft. Collins Vineyard Christian Fellowship jednego z żywych, wzrastających, wolnych kościołów charyzmatycznych. Zarówno ja osobiście jak i Bruce Clewett oraz Johannes Huger znamy Ricka i jego żonę Becky od wielu lat i możemy zapewnić nie tylko o jego kwalifikacjach dojrzałego lidera ale również o sile chrześcijańskiego charakteru i ekumenicznej wrażliwości.
W imieniu komitetu kierowniczego ENC — Johannes Fichtenbauer