O zagadnieniach duchowych przyrodniczo

A.

 

Dlaczego wielki nadmiar bywa zgubny? Czy dlatego, że powoduje przesyt lub niedostatek? To zaś stanowi o chorobie. Czy może dlatego, że nie jest prawdą, bo prawda wyzwala, a oddawanie się jednej czynności jest jakby zniewoleniem, bowiem jest okłamywaniem samego siebie? A że jest kłamstwem poznać łatwo po tym, że nadmiar wywołuje uczucie braku sensu, jest więc niejako brakiem porządku, czyli kłamstwem.

W takim razie dlaczego są czynności, których nadmiar nie tylko nie bywa zgubny, ale jest zbawienny? Czy może dlatego, że nie jest nadmiarem, ponieważ odnosi się do zagadnień ducha, a ten jest nieograniczony i nie powoduje przesytu zajmowanie się sprawami go dotyczącymi? I tak jak nadmiar przyjemności cielesnych powodował przesyt, tak ten nie powoduje go nigdy.

 

Dwa powody znaleźć można niestrawności ducha- jakość lub ilość czynności, którym się oddał. Bo to, że i duch potrzebuje przyjemności cielesnej jest dowodem na to, że rządzi ciałem i nie oddaje mu się na służbę. Ale przedłużanie przyjemności cielesnych męczy ducha i jest powodem jego niestrawności. A to, że jakość pewnych czynności szkodzi duchowi poznajemy właśnie po tym, że oddaje się on w niewolę ciału i zmysłom, a to jest na jego zgubę.

 

Cierpkość i gorycz znamionuje leki, nie należy się przeto dziwić, że chory duch drży na myśl o spożyciu lekarstwa. A to właśnie jest znakiem jego uzdrowienia, że panuje nad zmysłami i przyjmuje lekarstwo cierpkie.

 

Że mając na względzie zdrowie nie należy tuczyć ciała, lecz dbać o smukłość. Należy bowiem dbać o to, aby nie zalegały żadne wydzieliny, albo o to, aby je jak najprędzej usuwać, i tak zawsze utrzymywać ciało, iżby zaraz wydalało nadmiar wydzielin, i zawsze było w ruchu, nie zaś w stanie gnuśnienia.

A i dusza, która żywej wody nie pragnie, zachoruje. To, co trwa w bezruchu, ulega stęchliźnie, tak jak na przykład woda stojąca, stęchlizna zaś sprowadza choroby. Wiadomo, że wodą żywą jest Duch Boży, a Ten jest również jakby wiatrem, bo napisano o Nim, że "wieje, kędy chce". Przeto dostaje się szczelinkami duszy do jej wnętrza, a jeżeli dusza jest otyła nie może to dojść do skutku, szczelinki bowiem są niejako pozatykane. Dlatego duszę należy ćwiczyć, aby zachować jej smukłość. Tak samo dbać trzeba o usuwanie wszystkich zbędnych wydzielin.

Czy porowatość duszy nie jest też jej wadą? Bo wydaje się logiczne, że Duch może nie zamieszkać w jej wnętrzu, a tylko przez nią przewiewać. Ale może to właśnie wywołuje konieczny ruch. A że ruch jest konieczny, mówi o tym Pismo, a mianowicie w tych słowach, że Duch wieje, kędy chce. Porowatość także przyspiesza ruch Ducha, bowiem taka sama Jego ilość musi przewiewać przez wąskie tuneliki. Ale może prawa tej ziemi nie mają zastosowania do Ducha, bowiem nieskończona jego ilość nie mogłaby się zmieścić w wąskich szczelinkach? Albo raczej jest tak, że dostając się z nieskończoności do duszy, w której czyni sobie mieszkanie, udowadnia, że dusza również nie zna granic - nie sama z siebie, ale w Duchu.

Duch zaś musi być w ruchu, bo ogień, gdy się go nie rusza, wyraźnie przygasa. A że ogień przygasa, dowodzi to jasno wolnej woli, która w duszy człowieka jest złożona. Człowiek bowiem może okryć ogień grzechem, a wiadomo jest, że jeżeli nie dopuścisz podmuchu do ognia, to zgaśnie. Dlatego też grzech kojarzy się z ciemnością, bo ją powoduje.

 

Dlaczego człowiek, który oddaje się ćwiczeniom duchowym, męczy się bardziej, gdy staje do tych ćwiczeń regularnie, niż gdy w swoich ćwiczeniach jest niestały? Czy nie dlatego, że z ćwiczeniami duchowymi jest jak z cielesnymi, a te, jak wiadomo, powodują wydzielanie się potów, które są oznaką wysiłku? Walka prowadzona bez przerwy powoduje wysychanie potu, natomiast gromadzi się on, gdy czynione są przerwy. Poty powstają w zależności nie tylko od wilgoci, lecz także od tego, czy szczelinki zostały otwarte i czy ciała są gąbczaste. U tych zaś, którzy się nie pocili, szczelinki są pozamykane, u tych zaś, którzy się pocili, są otwarte. Wykazane więc zostało, że ćwiczenia duchowe ułatwiają przewiewanie Ducha do duszy, a tym samym Duch, który się porusza, powoduje wysychanie potów, więc likwiduje skutki wysiłku.

 

Ogień cielesny można zgasić ogniem ducha. Wiadomo bowiem, że to, co bardziej gorące zdobywa przewagę i gasi to, co mniej jest gorące. Dlatego też nie powoduje uczucia przesytu, jak to bywa z ogniem zmysłowym, bo gorąco większe niż to, które w sposób naturalny jest w ciele, więcej musi spalać. Ognia duchowego nie widać, ale jego działanie można poznać po skutkach; ogień, który strawił to, co cielesne, wzmaga pragnienie, powstaje bowiem pewien rodzaj próżni, którego nie zaspokoi już nic, co cielesne. Wiadomo, że ogień podsycany drwami płonąć musi długo, a podsycany trzciną krótko; tak też jest z paleniem tego, co zdążyło już zdrewnieć w duszy (a to, że dusza drewnieje na sposób drzewa słychać po szumie, który powstaje, kiedy Duch wieje).

 

Pożądanie bowiem jest pewnego rodzaju potrzebą. Pragnienie cielesnej przyjemności świadczy o braku wilgotności zmysłowej. Napełniony wilgotnością zmysłową, która jak wino wytrawne jest wilgocią szorstką, otwiera drogę ku górze, a ponieważ upicie się polega na rozgrzaniu części górnych, nic dziwnego, że człowiek, który zakosztował takiej wilgotności, jest jak pijany, który traci głowę.

Ale to, że wilgotność zmysłowa nie jest jak wino słodkie, nie jest wcale takie jasne. Wino słodkie jest przecież łaskotliwe i lepkie, przeto zalepia szczelinki, a o tym była już mowa, że przez nie przewiewa Duch.

Z tego wszystkiego płynie taki wniosek, a mianowicie, ze przyjemności zmysłowe są zmienne i w jednej chwili są słodkie, a w drugiej kiśnieją i wywołują gorszy niesmak.

 

Wszelka zaś woń przytłacza głowę. Nie rozwodnione, jako zawiesistsze, nie wdziera się osobiście do szczelinek w głowie, ponieważ są ciasne, lecz [wciska się do nich] moc jego, a mianowicie jego woń i gorąco. Dlatego ten, kto używa sobie do woli przyjemności nie rozwodnionej, nie dopuszcza wilgoci do głowy, a więc nie zaspokaja tego pożądania, o którym się rzekło, że jest potrzebą wilgotności.

 

Ten kto nie rozróżnia tego, co bliskie, i co odległe, kręcić się musi wkoło, a w następstwie ruchu kołowego jego wzrok jest mniej zdolny do tego, aby wybiegać w dal. Nie jest bowiem łatwo wykonać rzeczy przeciwne. Jest jak pijany, który ulega takim właśnie złudzeniom wzrokowym. Ulega złudzeniom, nawet gdy idzie o przedmioty bliskie, a tym bardziej, gdy idzie o przedmioty odległe. Toteż tamtych w ogóle nie widzi, te zaś bliskie widzi, lecz nie takie, jakimi są.

A to, że uległ złudzeniu poznać po tym, że ma omamy i jednocześnie widzi dwa przedmioty, a to jest złudzeniem. Widziane bowiem bywa widziane dzięki dotknięciu wzrokiem, niemożliwe zaś jest dotknąć tym samym [spojrzeniem] wielu przedmiotów jednocześnie.

Czy tak, jak powiada Chajremon: "[Wino] łączy się z usposobieniem tych, którzy je piją"? Być może i inne czynności powodujące, że człowiek ulega im i niejako staje się pijany, sprawiają to samo? - powodują już to otępienie, już to napady szaleństwa. A ponieważ stany te są przeciwne, wnioskować można, że nie tyle może usposobienie, co wewnętrzne nastawienie człowieka to powoduje.

I więcej nawet- ono, to znaczy nastawienie woli, czynić jest zdolne jedne rzeczy pożytecznymi, a inne szkodliwymi. Nie dlatego dzieje się tak, że wola jest Bogiem, który stwarza coś, ale raczej dzieje się tak z tej przyczyny, że wola będąc duchową może używać rzeczy materialnych do celów, do których dąży.

 

Czy sam grzech jest zły, czy też konsekwencje, które przynosi? Ból głowy zaś trapi bardziej niż upicie się, dlatego że ono pozbawia świadomości, ból głowy zaś sprawia tym, którzy są jeszcze przy świadomości, dolegliwość. Ale może grzech, który jest śmiercią lub upiciem się, powoduje właśnie otępienie świadomości?; tłumaczyłoby to zupełną nieświadomość tych, którzy grzeszą nie widząc własnej i grzechu marności?

Dlaczego pijani są bardziej skłonni do rozczulania się? Czy dlatego, że są gorący i przesiąknięci wilgocią? Są przeto miękcy, tak iż drobne przyczyny ich wzruszają. Dlaczego w takim razie ich dusze robią się twarde? Może dzieje się tak dlatego, że to nie wino jest gorące, ale zamiar jego picia jest gorący, i to takim gorącem, którego żar większym będąc od płomyka tlącego się w duszy, musi go zgasić? Wiadomo bowiem, że gorąco w duszach wygasa pod wpływem gorąca wina, gdy to przeważa. A że zamiar picia wina nie odnosi się tylko do wina, ale do wszystkich czynności, które powodują, że człowiek im ulega upijając się nimi, staraliśmy się wykazać wyżej.

Dlaczego tam, gdzie większy grzech, tym większa rozlewa się łaska? Czy dlatego, że ten, kto grzeszy mniej, rozsądza źle i jak mniej pijany warcholi przeciw Bogu? Bo trzeźwy jest rozsądny, ten zaś, kto jest całkowicie pijany, ponieważ ma otępiałe zmysły i nie może przezwyciężyć ociężałości, nie rozsądza, nie rozsądzając zaś nie warcholi. Że Bóg podniesie tych, którzy już nie warcholą, bo tak są upici własnym grzechem, zaświadczył w Swoim Synu, który wylał za nich swoją krew, i daje ją tym pijanicom pod postacią wina.

Czy zatem lepiej jest być całkowicie pijanym? Nie, bowiem ten, kto chciałby być całkowicie pijany, już warcholi przeciw Bogu. Nadmiar jest zgubny, co zostało przecież dowiedzione, a ten, kto umarł dla grzechu przez Jego śmierć, nie może więcej warcholić. Zresztą przed wieprze warcholące nie rzuci Bóg swoich pereł, jako rzekł Jego Syn.

 

Sławomir Zatwardnicki

szatward@poczta.onet.pl