Plemię chrześcijan

 

 

 

Wyjątkowa to religia, która twierdzi, że Bóg przyjął ciało ludzkie i stał się człowiekiem, którego - jak pisze ewangelista Jan - dotykały nasze ręce. Prawdziwa byłaby taka religia jedynie wtedy, gdy odwoływałaby się nie do jakiegoś mitu o tym, że Bóg pragnąc być blisko człowieka przyjmuje jego naturę i ciało, ale do realnego faktu. Św. Paweł zmartwychwstanie Chrystusa określał fundamentem chrześcijaństwa, ale żeby postawić ten fundament trzeba najpierw przygotować miejsce pod niego — być pewnym, że Ten, który miał zmartwychwstać, rzeczywiście żył na tej ziemi. Dla św. Pawła było to oczywiste, ale czy nasza wiara w Jezusa może również oprzeć się na pewności Jego historycznej obecności pośród ludzi? Zwłaszcza w tym szczególnym czasie świętowania śmierci i zmartwychwstania Jezusa warto przypomnieć, że Jego historyczność jest faktem.

 

Ewangelia wg celnika Mateusza powstała prawdopodobnie w Syrii; o.H.Langkammer określa datę jej powstania na lata 80-90 n.e. Chrześcijaństwo dobrze zadomowiło się w Syrii, a syryjscy chrześcijanie, przeniknięci mateuszową ewangelią o Jezusie - Królu, właśnie Królem tytułują swojego Boga. Z obrazu króla, który został wydany na śmierć przez Żydów, korzysta syryjski filozof Mara bar Sarapion, który w liście do swojego syna stawia "mądrego króla" obok innych mędrców starożytności, traktując Go jako nadzwyczajnego człowieka. Zajrzyjmy do tej korespondencji, w której syryjski stoik zachęca swojego syna (o tym samym imieniu) do trzymania się mądrości: (...) jakiej korzyści doznali Ateńczycy z tego, że zabili Sokratesa, co zostało im odpłacone klęską głodu i zarazą? Albo mieszkańcy wyspy Samos, spaliwszy Pitagorasa, za co ich cały kraj w jednej chwili został przykryty piaskiem? Albo Żydzi z zamordowania ich mądrego króla, za co wkrótce zostali pozbawieni królestwa? Albowiem słusznie pomścił Bóg każdego z tych mędrców: Ateńczycy pomarli z głodu, mieszkańców Samos pochłonęło morze, Żydzi - pozabijani lub wygnani ze swojego królestwa - żyją w rozproszeniu. A jednak dzięki Platonowi nie umarł Sokrates, dzięki statui Hery - Pitagoras, dzięki nowym prawom, które dał - mądry król.

Imię Jezus nie pada w powyższym cytacie, który jednak uznawany jest za najstarszą (najprawdopodobniej, bo być może list nie pochodzi z I-go, a dopiero z następnego wieku) pozachrześcijańską o Nim wzmiankę. Pierwszy raz imię Jezus w odniesieniu do Chrystusa — i dlatego dla odróżnienia od innych Jezusów stosowane łącznie ze zwrotem "zwany Chrystusem" - zostało zapisane w dziele Józefa Flawiusza. Flawiusz był uzdolnionym kapłanem i uczonym żydowskim, który stał się kolaborantem Rzymian. Jego dzieła zawsze służyły za podstawowe źródło informacji na temat historii Żydów pod panowaniem rzymskim, a jedno z tych dzieł, to najbardziej interesujące ze względu na temat tego tekstu nosi tytuł: "Dawne dzieje Izraela". Flawiusz opisując postawienie przed sądem "Jakuba, brata Jezusa zwanego Chrystusem..." nie wyjaśnia szczegółowo o kogo chodzi, bowiem traktuje Jezusa za postać powszechnie znaną, musi też wiedzieć o rozpowszechnionym przydomku "Chrystus" stosowanym w odniesieniu do Niego, na co wskazuje zwięzłość powyższego cytatu.

Inny fragment "Dawnych dziejów...", który w piśmiennictwie chrześcijańskim został nazwany "świadectwem flawiańskim", jako że miał świadczyć o tym, iż Józef uznawał lub nawet wyznawał mesjanizm Jezusa, jest szeroką i najbardziej kontrowersyjną relacją z życia i działalności Jezusa. Nie miejsce tu na sprawozdanie z badań uczonych nad Testimonium Flavianum i różnymi jego wersjami. Dość powiedzieć, że przyjmowana pierwotnie wersja, w której Flawiusz miałby traktować Jezusa jako Mesjasza, została odrzucona, po niej nastąpiły rekonstrukcje tekstu i powstały: najpierw tzw. wersja wroga wobec Jezusa (zgłaszano nawet hipotezy całkowitego odrzucenia fragmentu jako falsyfikatu), a po niej tzw. wersja neutralna (lub może nawet zabarwiona pozytywnie) wobec Jezusa. Przy obecnym stanie badań można przyjąć następującą rekonstrukcję oryginału: W tym czasie stał się przyczyną nowych zaburzeń niejaki Jezus, człowiek mądry, jeżeli w ogóle można go nazwać człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmują prawdę. Zjednał sobie wielu Żydów, jak też i Greków. Uchodził on za mesjasza, ale nim nie był. A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów, Piłat skazał go na śmierć krzyżową, jego dawni miłujący go uczniowie nie przestali o nim głosić, że trzeciego dnia ukazał im się znów jako żywy, co o nim, jak i wiele innych zdumiewających rzeczy przepowiedzieli boscy prorocy. I odtąd, aż po dzień dzisiejszy, istnieje plemię chrześcijan, którzy od niego otrzymali tę nazwę.

Według ks. H. Seweryniaka na podstawie "Dawnych dziejów Izraela" można stwierdzić, że: Jezus w ostatnim ćwierćwieczu I w. uważany był przez Józefa za Żyda o niezwykłych walorach moralnych i intelektualnych [zwrot jeżeli w ogóle można go nazwać człowiekiem nie wskazuje na boskość Chrystusa — taki zwrot pojawia się również w innych miejscach dzieła Józefa w odniesieniu do innych podmiotów], który zyskał sobie duże grono zwolenników, ale stał się również przyczyną poważnych zamieszek w Palestynie; Jezus został skazany na śmierć przez Piłata, za sprawą elity Izraela; Żydzi odmawiali Mu godności mesjańskiej, a uczniowie głosili, że objawiał im się po zmartwychwstaniu, że spełniły się na Nim przepowiednie prorockie i że jest On mesjaszem, Chrystusem; od osoby Chrystusa, "brata" Jakuba - bierze początek i nazwę chrześcijaństwo.

"Plemię chrześcijan" wyznających "niegodziwy i nieumiarkowany przesąd" pojawi się w urzędowej korespondencji Pliniusza Młodszego, adwokata pełniącego urząd namiestnika Pontu i Bitynii, z cesarzem Trajanem. W napisanym pomiędzy 18 września 112 a 3 stycznia 113 r. liście 96. Pliniusz (Caius Plinius Caecilius Secundus) tłumacząc się, że nigdy nie uczestniczył w prowadzeniu śledztwa dotyczącego chrześcijan, pyta cesarza Trajana: Czy przebacza się tym, którzy żałują swoich czynów? Czy temu, który istotnie był chrześcijaninem, nie pomaga to, że odstąpił od tej wiary? Czy samo miano "chrześcijanin" - jeśli byłby wolny od czynów występnych - podlega karze, czy też występki z nim związane?

Wiadomości o chrześcijanach czerpie Pliniusz z donosów i anonimów, ale ten ambitny i skrupulatny urzędnik przeprowadza własne śledztwo i przesłuchania, skutkiem których stwierdza, że największą chrześcijan winą czy też błędem było to, że mieli zwyczaj z nastaniem dnia, o świcie, zbierać się i śpiewać na przemian pieśń ku czci Chrystusa jako Boga, i że związali się przysięgą dotyczącą nie jakichś występków, lecz że nie będą popełniać kradzieży, rozbojów, cudzołóstwa, że nie będą składać fałszywej przysięgi ani zapierać się wobec żądających zwrotu powierzonej im własności [przestępstwa zarzucane chrześcijanom przez opinię publiczną, min. ucztowanie połączone z zabijaniem niemowląt i rozwiązłość uczniów Chrystusa, nie potwierdziły się - SZ]. Po tych obrzędach zazwyczaj rozchodzili się i znowu zbierali, aby spożyć wspólny i niewinny posiłek; zaprzestali tego natychmiast po wydaniu przeze mnie edyktu, w którym (...) zabroniłem wszelkich tajnych zrzeszeń. Nie znalazłem (...) nic innego jak tylko niegodziwy i nieumiarkowany przesąd.

A jednak mylił się Pliniusz, "znalazł" znacznie więcej: po pierwsze to, że chrześcijanie nie czcili jednego z bóstw, ale człowieka Chrystusa, w którym wyznawali Boga - śpiewali przecież pieśni nie ku czci "swojego boga Chrystusa", ale ku czci jakiegoś historycznego człowieka, "Chrystusa jako Boga"; po drugie nie interesując się samą religią, a tylko zakazanymi zebraniami, nieświadomie opisuje - i jest to pierwszy pozabiblijny opis- zgromadzenie eucharystyczne. Z listu Pliniusza wynika również i to, że chrześcijaństwo osiągnęło w Poncie i Bitynii tak duży zakres, że pustoszały świątynie i tylko "tu i ówdzie" sprzedawano jeszcze mięso na ofiarę: Nie tylko bowiem miasta, ale i osady oraz wioski opanowała zaraza tego przesądu. Zdaje mi się jednak, że można ją zahamować i z niej się wyleczyć. Jest bowiem rzeczą pewną, że już znowu zaczęto odwiedzać opuszczone świątynie, wznawiać zaniedbane przez długi czas uroczystości religijne oraz tu i ówdzie sprzedawać mięso na ofiarę, na które w ostatnich czasach bardzo rzadko nadarzał się kupiec. Uczeni zajmujący się historią organizacji Kościoła pochylając się nad korespondencją Pliniusza odnotują fakt istnienia w tamtych latach diakonis (ministrae).

Pyta się więc Pliniusz wysokiej kultury prawniczej cesarza, czy dobre środki stosuje względem chrześcijan: Dotychczas w stosunku do tych, których przyprowadzono do mnie, oskarżonych o to, jakoby byli chrześcijanami, stosowałem taki sposób postępowania: pytałem ich samych, czy są chrześcijanami. Kiedy przyznawali się do tego, pytałem po raz drugi i po raz trzeci, grożąc karą śmierci. Trwających uparcie przy swoim kazałem odprowadzić na śmierć. Nie miałem bowiem wątpliwości, że - niezależnie od przedmiotu ich zeznania - należy karać upór i niedającą się przełamać krnąbrność. (...) Uważałem, że należy uwolnić tych, którzy twierdzili, iż nie są ani nie byli chrześcijanami, skoro ze mną wzywali bogów i przed twoim portretem, który w tym celu kazałem przynieść wraz z wizerunkami bóstw, składali ofiary z kadzidła i wina, i, co więcej, złorzeczyli Chrystusowi, do czego podobno nic nie jest w stanie zmusić prawdziwych chrześcijan. Uzyskuje odpowiedź aprobującą jego wcześniejsze postępowanie: Postąpiłeś tak, jak powinieneś był postąpić, mój Sekundusie (...) Wyszukiwać chrześcijan nie należy. O ile byłyby donosy i oskarżenia, należałoby oskarżonych ukarać, jednak tak, ażeby ten, kto zaprzeczy, że jest chrześcijaninem i potwierdzi to swoim zachowaniem - to znaczy zanoszeniem modłów do naszych bogów - to, chociażby były podejrzenia co do jego przeszłości, niechaj uzyska przebaczenie ze względu na okazaną skruchę. Z takiego postawienia sprawy drwić będzie kilkadziesiąt lat później chrześcijański retor i prawnik, Tertulian w "Apologetyku": ...Wyrok z konieczności połowiczny! Zakazuje poszukiwać ich jako niewinnych, a rozkazuje karać jako winowajców. Lituje się, ale jest srogi, udaje że nie widzi, ale karę nakłada!. W dalszej części listu odpowiada cesarz: Natomiast pisma anonimowe w żadnej sprawie dotyczącej przestępstwa nie mogą być brane pod uwagę. Dawałoby to bowiem najgorszy przykład nie pasujący do naszego wieku.

List Hadriana prawdopodobnie nie miał wartości ogólnopaństwowej normy prawnej, raczej należy go uznać za exemplum. Warto przedstawić również inny list - exemplum następcy Trajana, cesarza Hadriana, w którym potwierdza on zdanie prokonsula Azji Mniejszej, Graniana, który oburzał się na samosądy dokonywane na chrześcijanach. Hadrian kieruje list na ręce zastępcy jednego z najwybitniejszych wielkorządców: Otrzymałem list od Sereniusza Graniana, męża znakomitego, Twego poprzednika. Nie zdaje mi się, by sprawę można pominąć milczeniem, boć nie można ludzi niepokoić, a donosicielom ułatwiać niegodziwości. A zatem, jeśli mieszkańcy prowincji mogą podtrzymywać uzasadnione oskarżenie przeciwko chrześcijanom, tak że sprawę można wytoczyć przed trybunałem, niechże tylko tak postępują, a niech się nie uciekają do gołosłownych żądań i krzyków. Jest bowiem o wiele lepiej, że Ty rozstrzygniesz, czy skarga jest uzasadniona. Jeśli więc oskarżyciel udowodni, że się dopuścili jakiegoś bezprawia, wydaj wyrok stosownie do wielkości przestępstwa. Lecz na Herkulesa, jeśli kto sprawę taką wytoczy tylko dla donosicielstwa, osądź o niegodziwość i postaraj się o jej ukaranie.

Tacyt (Cornelius Tacitus), jeden z największych historyków starożytności, retor, adwokat i polityk, konsul i prokonsul Azji, w dziele pisanym w latach 109-116 pt "Roczniki" ("Annales") chrześcijaństwo nazywa "zgubnym zabobonem", ogromnie popularnym, skoro samych schwytanych na popełnieniu przestępstwa wiary w Chrystusa było "ogromne mnóstwo" ("ingens multitudo") - chrześcijaństwo zagrażało już jedności cesarstwa. Pisał wspomniany już w tym tekście Tertulian: Jeśli Tyber zaleje mury miejskie, jeśli Nil nie wyleje na pola, jeśli niebo stanie i nie daje deszczu, jeśli ziemia się trzęsie, jeśli głód, jeśli zaraza, zaraz słychać okrzyki: "Chrześcijan do lwa" i właśnie jedną z takich sytuacji opisuje rzymski historyk; 19 lipca 64 roku wybucha pożar Rzymu, a wobec rozmiarów klęski Neron znajduje kozła ofiarnego - chrześcijan, których obarcza winą za podpalenie miasta: Ani pod wpływem zabiegów ludzkich, ani darowizn cesarza i ofiar błagalnych na rzecz bogów nie ustępowała hańbiąca pogłoska i nadal wierzono, że pożar był nakazany. Aby ją usunąć, podstawił Neron winowajców i dotknął najbardziej wyszukanymi kaźniami tych, których znienawidzono dla ich bezwstydu, a których gmin nazywał chrześcijanami. Początek tej nazwie dał Chrystus, który za panowania Tyberiusza został skazany na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata; a przytłumiony na razie zgubny zabobon wybuchnął, nie tylko w Judei, gdzie się to zło wylęgło, lecz także w stolicy, dokąd wszystko, co potworne i sromotne zewsząd napływa i znajduje licznych zwolenników. Schwytano więc najpierw tych, którzy tę wiarę wyznawali publicznie, potem na podstawie ich zeznań ogromne mnóstwo innych, i udowodniono im nie tyle zbrodnię podpalenia, ile nienawiść ku rodzajowi ludzkiemu. A śmierci ich przydano to urągowisko, że okryci skórami dzikich zwierząt ginęli rozszarpywani przez psy albo przybici do krzyży, albo przeznaczeni na pastwę płomieni i gdy zabrakło dnia, palili się służąc za nocne pochodnie.

Nie wiadomo z jakich źródeł czerpie Tacyt; jego informacje, że Chrystus za panowania Tyberiusza został skazany na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata, są o tyle nieprawdziwe, że Piłat nie był "prokuratorem", a prefektem - potwierdza to napis odkryty w 1961 r. w Cezarei. Według rzymskiego historyka religia chrześcijańska powstała na gruncie palestyńskim i wiąże się z postacią uważaną przez niego za historyczną - z Chrystusem, który żył w Judei za panowania Tyberiusza.

Inny adwokat rzymski, Swetoniusz (Caius Suetonius Tranquillus) zostawił nam dwie krótkie wzmianki - pierwsza z nich znajduje się w "Żywocie boskiego Klaudiusza", druga pochodzi z życiorysu Nerona; cytuję w kolejności: Żydów wypędził z Rzymu za to, że bezustannie wichrzyli, podżegani przez Chrestosa oraz Ukarano torturami chrześcijan, wyznawców nowego i zbrodniczego zabobonu. O dekrecie banicyjnym z roku 49/50, który miałby być podjęty w celu utrzymania czystości konfesyjnej społeczeństwa, a na mocy którego z Rzymu mieliby być usunięci "wyznawcy nowego i zbrodniczego zabobonu" - chrześcijanie, których w pierwszym z przytoczonych fragmentów nie odróżnia się jeszcze od Żydów - nie wspomina żaden inny historyk; jakieś światło na ten fragment mogą rzucać Dzieje Apostolskie — Łukasz opisuje "pewnego Żyda, imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Prescyllą przybył niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich Żydów" (Dz 18,1-2).

Swetoniusz pisze swoją relację o gwałtownych sporach siedemdziesiąt lat po tym, kiedy miały miejsce i dlatego może przypuszczać, że ich bezpośrednim sprawcą był sam Chrestos (czyli - najprawdopodobniej - Chrystus; Swetoniusz pisze Chrestos, a chrześcijanie według niego to chrestiani, u Tacyta zaś spotykamy się z formami: Christos - Chrestiani; jak wyjaśnia to ks. Seweryniak, wiąże się to ze zjawiskiem tzw. itacyzmu, czyli tendencji do specyficznego wymawiania samogłosek, których często używano w tamtych czasach zamiennie); takie stawianie sprawy mogło też wziąć się z głębokiej wiary pierwszych chrześcijan, którzy w 20 lat po śmierci Chrystusa byli przekonani o duchowej obecności Zmartwychwstałego. Fragment drugi nie łączy podpalenia Rzymu z prześladowaniami, ale potwierdza informacje Tacyta. Ciekawy jest również kontekst tekstu, w którym znalazło się wyżej przytoczone zdanie - o chrześcijanach mówi się pomiędzy informacjami o zakazach dla garkuchni i woźniców kwadryg; już to samo świadczy o tym, za kogo uważano wyznawców Chrystusa.

Warto zauważyć, że "nowy, zbrodniczy przesąd" stawiał jego wyznawców w bardzo negatywnym świetle, a często byli oni oskarżani nawet o ateizm, co pociągało za sobą liczne procesy. Chrześcijanie - ateiści czcili bowiem nie jedno z uznanych bóstw, a Jezusa - Boga; tym samym nie przyjmowali religii dawnej - spokojnej, bezosobowej i bezuczuciowej, a przez to wszystko zasługującej na szacunek. Dlatego że oddali się jakiejś obrzydliwej chorobie duszy, fałszywej postawie wobec bogów, a nawet lękowi przed nimi, stanowili chrześcijanie grupę niebezpieczną i można ich było oskarżyć o jakieś tajemne praktyki, które miały jakoby sprowadzać różne niebezpieczeństwa. Dlatego w przedstawieniu zachowanych tekstów dotyczących chrześcijan lepsza od porządku chronologicznego byłaby może kolejność odwrotna: najpierw zapoznanie ze stwierdzeniami Swetoniusza o "zbrodniczym przesądzie", a potem powołanie się na będące naturalną konsekwencją takiej oceny fragmenty dotyczące procesów chrześcijan, ich wypędzania, prześladowań i eksterminowania.

Pisarze niechrześcijańscy, którzy nową religię przedstawiają w negatywnym świetle, wskazują jednocześnie na historyczność Jezusa. Ich teksty potwierdzają wiele informacji zawartych w ewangeliach: Jezus miał rzeczywiście krewnego ("brata") Jakuba, o którym pisze Józef Flawiusz; był nauczycielem - tak, jak opisał to w liście Mara bar Sarapion - który swoją naukę potwierdzał cudami, czyli "czynieniem rzeczy niezwykłych" (Flawiusz) lub - jak sugeruje Talmud - posługiwaniem się magią; tragiczna śmierć Jezusa jest potwierdzona zarówno przez źródła rabinistyczne, jak i Tacyta, Marę bar Sarapiona i Flawiusza (ten ostatni wskazuje nawet na wiarę w zmartwychwstanie Jezusa), a wyrok na Chrystusie został wykonany z rozkazu Piłata; wspomniani pisarze uznają chrześcijaństwo za bardzo popularne i pochodzące od Chrystusa czczonego przez swoich wyznawców jako Boga.

W II wieku na temat chrześcijan pisali także: Apulejusz, Eliusz Arystydes, Epiktet z Hierapolis, cesarz Hadrian, cesarz Marek Aureliusz, Marek Korneliusz Fronton, Galen z Pergamonu, a o chrześcijan "kłamliwej doktrynie" Celsus.

 

 

Sławomir Zatwardnicki

confessiones@wp.pl

 

 

 

Ks. Henryk Seweryniak, "Tajemnica Jezusa",

Biblioteka "Więzi", Warszawa 2001

 

Ks. Marek Starowieyski, "Pierwsi Świadkowie",

Wydawnictwo Diecezjalne Sandomierz, Wydawnictwo "M", Kraków 1998

 

Hugolin Langkammer OFM, "Wprowadzenie do ksiąg Nowego Testamentu",

Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1992