Boża terapia naszych wad (głównych): Bóg - ordynatorem, nie pielęgniarką

Konspekt konferencji + materiał na spotkanie w małej grupie





1. Grzech jest jak choroba

a. Każdy kolejny grzech osłabia organizm, ale jednocześnie „uczula” zdolności obronne organizmu człowieka. Między innymi dlatego Bóg pozwala na to, by ludzie grzeszyli, wiedząc, że dzięki temu dojrzewają i mogą w końcu świadomie odrzucić grzech.

b. Grzechów i wad nie można leczyć objawowo. Często to, co jest najbardziej ewidentne, najbardziej przeszkadza, jest tylko skutkiem, a nie przyczyną.

c. Grzechy — tak jak choroby — nakładają się na siebie. Nie zawsze można wyraźnie powiedzieć, która choroba jest najgroźniejsza; podobnie — który grzech powoduje najwięcej zła i szkód w mojej duszy.

2. Zasada leczenia integralnego.

a. Dziś tę zasadę zaczynają powoli rozumieć lekarze: nie wystarczy podać pacjentowi tabletek na określoną chorobę, ale trzeba leczyć „holistycznie”, tzn. biorąc pod uwagę jego styl życia, jego dietę, jego stan ducha, jego środowisko i wszystkie inne choroby. Powinniśmy też w ten sposób rozumieć terapię naszych grzechów.

b. Nie da się wyleczyć do końca żadnej choroby nie dbając o zdrowy tryb życia. W walce z grzechami jest to jeszcze bardziej prawdziwe: zdrowie duchowe nie polega tylko na braku grzechów, ale na żywej relacji z Bogiem. Żywa relacja to regularne spotykanie się z Bogiem w sakramentach i na modlitwie osobistej; czytanie Słowa Bożego oraz oddawanie Mu swojego życia, tak by nim kierował; aktywne uczestnictwo we wspólnocie Kościoła, ponieważ Bóg normalnie działa w rodzinie wierzących, a nie indywidualnie.

c. Niektóre wady i uporczywe grzechy są „samoistne”, większość jednak działa wespół z innymi. Dlatego często lecząc jedną wadę zauważam, że także inne zaczynają ustępować. Na przykład oddając Bogu swój problem związany z grzechami języka zauważam, że pokazuje mi On, jaką krzywdę wyrządzam innym tymi grzechami. Przez to zaczynam także zauważać problemy i troski innych, czyli wychodzę z innej wady: egocentryzmu. Przez to, że zaczynam troszczyć się o innych, mniej mam okazji do obmawiania ich, a więcej do pomocy; przy okazji zyskuję, przebywając w ich towarzystwie.

Zdarza się jednak, że walka z jedną wadą sprawia, że inne robią się jeszcze gorsze. Dzieje się tak, gdy zamiast otwierać się na Boże prowadzenie, Bożą terapię, traktuję Boga jak pielęgniarkę i sam usiłuję dać sobie radę ze swoimi przywarami. W ten sposób np. to, że udaje mi się opanować obżarstwo albo lenistwo wbija mnie w pychę — i końcowy mój stan jest gorszy od początkowego, bo pycha jest najgorszym grzechem.

Warto przypomnieć tutaj spór Augustyna z Pelagiuszem (i jego zwolennikami): Pelagiusz uważał, że łaska Boża ma nam tylko pomagać, że jesteśmy sobie w stanie poradzić z własnymi grzechami „z Bożą pomocą”. Jest to herezja! Herezją jest także semi-pelagianizm, czyli przekonanie, że wprawdzie wykonanie dobrego czynu wymaga Bożego prowadzenia, ale sama chęć dobra bierze się z wolnej woli człowieka. To nieprawda: Bóg jest sprawcą i chcenia, i działania. My możemy podporządkowywać się Bogu. Bardzo często zapominamy o tym i usiłujemy Boga traktować jako pielęgniarkę — a to prosta droga do pychy i frustracji. Jeśli więc nie słucham Boga, nie poświęcam czasu i sił na słuchanie i zrozumienie Jego woli, jeśli nie klękam przed Nim w swoim sercu, a tylko oczekuję pomocy — nic nie osiągnę. Obraz krzewu winnego: tylko tak długo, jak piję soki z pnia, jestem żywą gałęzią.

3. Poszczególne wady

a. Pycha. Istnieją różne modele pychy:

b. Nieuporządkowanie w kwestiach męsko-damskich

c. Nieumiarkowanie. Trzeba odróżnić co najmniej 2 różne rodzaje:

d. Lenistwo

e. Acedia (drętwota duchowa).

f. Grzechy języka: obmowy, zrzędzenie, plotki, kłamstwo, żarty maskujące prawdę, znieważanie, „brudny” język (przekleństwa, trywialność itp.)

g. Żądza posiadania i żądza pieniądza. One również mają różne odmiany:

h. Grzechy społeczne:

i. Wady, które same w sobie nie są grzechami, ale powodują szkody lub grzechy




Boża terapia naszych wad: Konspekt dla małej grupy

1. Poniższy tekst streszcza właściwie całą prawdę o „Bożej terapii”:

Filipian 2:12-16  A przeto, umiłowani moi, skoro zawsze byliście posłuszni, zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem nie tylko w mojej obecności, lecz jeszcze bardziej teraz, gdy mnie nie ma. 13  Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą. 14  Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, 15  abyście się stali bez zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Boże pośród narodu zepsutego i przewrotnego. Między nimi jawicie się jako źródła światła w świecie. 16  Trzymajcie się mocno Słowa Życia, abym mógł być dumny w dniu Chrystusa, że nie na próżno biegłem i nie na próżno się trudziłem.

à Co to znaczy „zabiegać o własne zbawienie”?

à Dlaczego powinniśmy zabiegać z bojaźnią i drżeniem?

à Jaka może być relacja pomiędzy oddaniem życia Jezusowi a „zabieganiem o zbawienie”? (wskazówka: wcześniejszy fragment to wyznanie wiary w Jezusa jako Pana — z tej istotnej decyzji wynika nasza późniejsza dbałość o wyciąganie konsekwencji tej decyzji)

à Co przeszkadza nam w wierności naszej decyzji trwania przy Bogu? (środowisko)

à Co niweluje wpływy środowiska? (Słowo Boże)

2. Kluczowy tekst, który pokazuje prawdę o przepaści między wyznawaną prawdą a własnym życiem.

Rz 7, 7-25 Cóż więc powiemy? Czy Prawo jest grzechem? żadną miarą! Ale jedynie przez Prawo zdobyłem znajomość grzechu. Nie wiedziałbym bowiem, co to jest pożądanie, gdyby Prawo nie mówiło: Nie pożądaj.  Z przykazania tego czerpiąc podnietę, grzech wzbudził we mnie wszelakie pożądanie. Bo gdy nie ma Prawa, grzech jest w stanie śmierci.  Kiedyś i ja prowadziłem życie bez Prawa. Gdy jednak zjawiło się przykazanie - grzech ożył, ja zaś umarłem. I przekonałem się, że przykazanie, które miało prowadzić do życia, zawiodło mnie ku śmierci. Albowiem grzech, czerpiąc podnietę z przykazania, uwiódł mnie i przez nie zadał mi śmierć. Prawo samo jest bezsprzecznie święte; święte, sprawiedliwe i dobre jest też przykazanie. A więc to, co dobre, stało się dla mnie przyczyną śmierci? żadną miarą! Ale to właśnie grzech, by okazać się grzechem, przez to, co dobre, sprowadził na mnie śmierć, aby przez związek z przykazaniem grzech ujawnił nadmierną swą grzeszność. Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu.  Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię.  Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, to tym samym przyznaję Prawu, że jest dobre. A zatem już nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech.  Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie.  Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę.  Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka.  A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek we mnie ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach.

 Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc umysłem służę Prawu Bożemu, ciałem zaś - prawu grzechu.

à Na czym polega problem z przestrzeganiem zasad, które człowiek uważa za słuszne? (pytanie otwarte, jedna z możliwych odpowiedzi: człowiekowi znacznie łatwiej zrozumieć jakąś zasadę niż zmienić swój styl życia)

à Czy Paweł podaje jakieś rozwiązanie tego problemu, które człowiek może sam zastosować? (nie, właśnie dlatego trzeba przeczytać ten fragment do końca: tylko Jezus może nas wyzwolić z cielesności, nie żaden „sposób” czy „metoda”, czy „dobre postanowienia”)

3. Czas na dzielenie. Sugerowane pytania: